Cypr Pn - 10.2018
(zdjęcia pod tekstem)
Na Cypr Północny pojechaliśmy przez przypadek. Tak dziwnie się złożyło, że przez całe lato nigdzie nie wyjechaliśmy, obawiając się wysokich temperatur oraz tłumów ludzi, a we wrześniu stanęły nam na przeszkodzie moje zobowiązania zawodowe, zresztą nie tylko. Okazało się, że najwcześniej możemy wyjechać dopiero w drugiej połowie października. Niestety, było już zbyt późno na wycieczką objazdową po Turcji, którą od dawna planowaliśmy, a szczególnie po obejrzeniu filmu „Kedi” o stambulskich kotach. Na Sardynii było już chłodno i deszczowo, a Wyspy Kanaryjskie, Maderę czy Maroko wolimy zostawiać sobie na zimę. Tak więc nasz wybór padł na ciepły i słoneczny Cypr – wyspę Afrodyty.
Zaczęłam od razu szukać ofert w Internecie, kierując się wyglądem hotelu, w którym mieliśmy spędzić dwa tygodnie wypoczynku. Nie znosimy wielopiętrowych turystycznych molochów, więc zawsze staram się znaleźć jakiś kameralny hotelik, najlepiej w formie bungalowów położonych w ogrodzie. Udało się znaleźć taki malowniczy hotelik niedaleko Kyrenii. Zachwycona wykupiłam dwutygodniowy pobyt, a następnego dnia zaczęłam szukać informacji o regionie. Jakież było moje zdumienie, gdy odkryłam, że wykupiłam pobyt na Cyprze Północnym, okupowanym przez Turcję! Chciałam zmienić miejsce pobytu na Cypr Południowy, ale było już za późno – musielibyśmy zbyt wiele stracić na wymianie. Tak więc z duszą na ramieniu polecieliśmy na Cypr Północny. W zasadzie wylądowaliśmy na Cyprze Południowym – w Larnace, a stamtąd przewieziono nas autokarem na Cypr Północny, co trwało dobre pół dnia, zanim wieczorem dotarliśmy do naszego hotelu na drugim krańcu wyspy.
Hotel Santoria Holiday Village mocno nas przygnębił – najwyraźniej lata świetności miał już za sobą: bungalowy były zrujnowane, na balkonie śmierdziało kocią szczyną, pogryzły nas komary, a za oknami słychać było przejeżdżające samochody. Nie najlepiej zapowiadały się nasze spóźnione wakacje na Wyspie Afrodyty. Jednak gdy rano wyszliśmy na zewnątrz, zachwycił nas bajkowy, kolorowy ogród, w którym kryły się biało-błękitne bungalowy, piękny basen, a nade wszystko koty – mieszkańcy owego czarodziejskiego ogrodu. Śniadanie podano na tarasie, więc koty natychmiast pojawiły się na małe co nieco, a od kelnerek dowiedzieliśmy się, że nieśmiała łaciata kotka to Ailin, bezczelny czarny kocur to Kara, a ogromny łaciaty herszt bandy to Shakir. Po chwili pojawili się też nielegalni mieszkańcy ogrodu – biało-szara puszysta koteczka, którą nazwaliśmy Mamą, wraz ze swoją czwórką kociąt i jednym czarnym dzikuskiem prawdopodobnie z poprzedniego miotu (nazwaliśmy go Filo). Mieliśmy więc naszych wymarzonych „kedi” (chociaż nie w Stambule) i natychmiast wybaczyliśmy wszystkie hotelowe niedociągnięcia.
Okazało się także, że Cypr turecki ma równie dużo ciekawych miejsc do odwiedzenia, jak Cypr grecki, więc każdego dnia było co zwiedzać. Poza tym miał na pewno przewagę nad południową częścią wyspy jeśli chodzi o nikły stopień zagospodarowania przestrzennego wybrzeża. Południe Cypru jest zabudowane wielkimi hotelami i całą towarzysząca im infrastrukturą wypoczynkową, natomiast północ, oprócz wybrzeża w okolicach Kyrenii, jest w zasadzie dziewicza, a szczególnie półwysep Karpaz z pięknymi piaszczystymi plażami, na których przychodzą na świat żółwie morskie. Oczywiście, gdy przyjrzeć się z bliska tym dziewiczym wybrzeżom, okazuje się, że służą okolicznym mieszkańcom głównie za wysypiska śmieci, włącznie z tymi największymi, jak pralki czy skorodowane rury, a ogromne tereny piknikowe w sosnowych laskach otaczających Kyrenię są upstrzone plastykowymi odpadami, jak wiosenna łąka stokrotkami. Sądziłam, że to taka przywara Turków, by nie dbać o otoczenie i zaśmiecać je, ale po wizycie w Turcji, czystej i zadbanej, jestem skłonna myśleć, że północna część cypryjskiej wyspy jest raczej traktowana przez tureckich osadników i administrację jak niechciana i niekochana żona, którą siłą narzuciła rodzina. Wystarczy porównać północną i południową Nikozję – dwie części jednego miasta, różniące się jak ogień i woda. Grecka Nikozja – to prawdziwa stolica: szykowna, zadbana, czysta, z eleganckimi sklepami i restauracjami, natomiast turecka Nikozja przypomina zaniedbane prowincjonalne miasteczko ze zrujnowanymi domami z łuszczącym się tynkiem, z krzywymi chodnikami, z dziurami w asfalcie, z rozwalonymi ogrodzeniami wokół nędznych domków, przez które przechodzą na ulicę kury i koguty i to w samym historycznym centrum miasta, nie gdzieś daleko na obrzeżach. Jest jedna rzecz, o którą władze obsesyjnie dbają – to liczne meczety, które czasami wyrastają gdzieś zupełnie w szczerym polu, na skraju planowanego osiedla, ale już z daleka błyszczą złoconymi kopułami i biją w oczy nieskazitelną bielą murów. Szkoda tylko popadających w ruinę starożytnych zabytków, głównie kościołów, które na szczęście ostatnimi laty Unia Europejska stara się ratować.
Kyrenia
Miejscowość Alsançak, w której mieszkaliśmy, położona jest blisko Kyrenii (Girne), więc siłą rzeczy, najpierw pojechaliśmy zwiedzić to miasto, zresztą z duszą na ramieniu, bo obowiązujący na Cyprze ruch lewostronny (pozostałość po panujących tu niegdyś Brytyjczykach) okazał się dość trudny do opanowania przez mojego męża. Pierwszego dnia po wypożyczeniu samochodu mieliśmy już niewielką stłuczkę i poznaliśmy z bliska uroki tureckiego komisariatu policji. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, więc następnego dnia mogliśmy pojechać do Kyrenii – pięknego starego portowego miasta, które prawdopodobnie zostało założone już w 13 w. p.n.e. Podobno Szymon Cyrenejczyk, który pomagał nieść Jezusowi krzyż na Golgotę pochodził właśnie z Kyrenii.
Powłóczyliśmy się po urokliwych wąskich uliczkach starego miasta, zbudowanego z jasnego kamienia, nadżartego zębem czasu i morskimi wiatrami, po czym zawędrowaliśmy do starego portu w kształcie podkowy, otoczonego kafejkami i tawernami. Chociaż doskwierał nam głód, nie daliśmy się skusić na obiad z widokiem na port, wiedząc, jak słono płaci się za podobny przywilej. Podejrzewaliśmy, że kilka przecznic dalej, już w nowszej części miasta, zjemy obiad za 1/3 tutejszej ceny. W dodatku portowe tawerny były głównie nastawione na klienta brytyjskiego, serwując to, co Brytyjczycy lubią najbardziej : fish & chips, a my chcieliśmy spróbować typowej cypryjskiej kuchni, a przynajmniej tureckiej, bo w hotelu też hołdowano brytyjskiej tradycji kulinarnej.
Tak więc po okrążeniu portowej zatoki, wspięliśmy się do twierdzy, wzniesionej w VIII w. przez Bizancjum (na miejscu wcześniejszej, hellenistycznej). Twierdzę rozbudowali w XII w. francuscy Lusignanowie i uchodziła za niezdobytą (w XV w. wytrzymała czteroletnie oblężenie), lecz w XVI w. Wenecjanie poddali ją Turkom Osmańskim bez jednego wystrzału. Dlaczego? Widocznie mieli swoje polityczne powody. Najbardziej zauroczył mnie maleńki, romański okrągły kościółek św. Jerzego, ukryty w bastionie, a który niegdyś znajdował się poza murami. W zamku są imponujące lochy, ze scenkami rodzajowymi, które w przewodniku były opisane jako nieprzyzwoite, ale niczego takiego nie odkryliśmy. Wszystkie figury były ubrane od stóp do głów i nie były prezentowane w nieprzyzwoitych pozach, jak ostrzegał tekst. Za to przejścia w kazamatach długimi pochyłymi galeriami były naprawdę imponujące.
Bardzo interesujący okazał się wrak antycznego statku z IV w. p.n.e. wraz z wyłowionym załadunkiem (amfory z winem, żarna, migdały – ok. 9.000 sztuk), ale przede wszystkim grobowiec z Kirni, sprzed 4 tysięcy lat, odtworzony na podstawie archeologicznego znaleziska. Jest też ciekawa wystawa przedmiotów znalezionych przez brytyjskich i szwedzkich archeologów w osadach Vrysi i Akdeniz (gliniane figurki wotywne, naczynia z kamienia, szkła i terakoty, naszyjniki, itp.).
Po długim zwiedzaniu twierdzy, wreszcie poszliśmy na obiad poza stare miasto, gdzie za niewielkie pieniądze objedliśmy się tureckimi przysmakami oraz nakarmiliśmy całe stado ulicznych kotów, które natychmiast pojawiły się jak spod ziemi, gdy tylko kelner przyniósł pierwsze przystawki. Okazało się, że to, co w Polsce uchodzi za turecki kebab, jest jedynie jedną z dziesiątek jego odmian, zresztą dostosowaną do polskich gustów kulinarnych.
Po tak spędzonym dniu, pełnym wrażeń, dobrego jedzenia, pięknych widoków oraz wieczornej kąpieli w ciepłym morzu, absolutnie nie żałowaliśmy, że przez przypadek los nas rzucił na północny Cypr.
Zamek świętego Hilariona
Nasz hotel w Alsançak był położony na równinie u podnóża Gór Kyreńskich, nad którą górowała średniowieczna twierdza, wzniesiona przez Bizantyjczyków w XI wieku i nazwana zamkiem świętego Hilariona, od imienia pustelnika, który podobno znalazł schronienie na owej górze. Ze wsi Karaman (gr. Karmi), położonej w pobliżu Alsançak, prowadzi pieszy szlak na sam szczyt zamkowej góry, jednak przy temperaturze 25 stopni i w pełnym słońcu, woleliśmy nie ryzykować wspinaczki przez wysuszoną makię. Wybraliśmy się więc na zamek od strony południowej, co wiązało się z półgodzinnym objazdem całego pasma górskiego oraz przejazdem przez strefę militarną, w której nie wolno było się zatrzymywać ani robić zdjęć. Przyznaję, że nie najlepiej czuję się w takich miejscach, bo nigdy nie wiadomo, czy z minuty na minutę nie zmienią się jakieś odgórne dyrektywy i z tolerowanych turystów nie staniemy się nagle podejrzanymi intruzami. Cóż, taki koloryt tego miejsca, nie pozwalający zapomnieć, że równowaga grecko-turecka na Cyprze jest bardzo krucha i może ją zburzyć ruch skrzydeł motyla.
Warto jednak było podjechać na zamek od południowej strony, bo przepięknie prezentował się z drogi, ukazując bardzo długi mur kurtynowy oraz wspinającą się po skałach trzyczęściową twierdzę: zamek dolny, średni i, najmłodszy – górny. Od strony wybrzeża widać jedynie górną, najbardziej imponującą część twierdzy. Twierdza powstała w XI wieku, na miejscu bizantyjskiego klasztoru, wzniesionego wiek wcześniej i była częścią bizantyjskiego łańcucha twierdz obronnych, jak Kyrenia, Buffavento i Kantara, które strzegły północnego wybrzeża przed saraceńskimi piratami. Mimo ich niedostępności, Ryszard Lwie Serce zdobył je w XII wieku w drodze na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej, po czym, wiek później, zostały oddane we władanie Lusignanom, tytularnym władcom Jerozolimy. Właśnie oni rozbudowali twierdzę, wznosząc na dwóch bliźniaczych szczytach, zwanych Didymos, górny zamek. W ciągu dwóch wieków zamek był wielokrotnie oblegany przez politycznych przeciwników władców Cypru, służył za schronienie podczas dżumy, a w XV wieku przejęli go Wenecjanie, którzy uznali, że jest już przestarzały i pozbawili go garnizonu, wydając go tym sposobem na pastwę Turków.
A twierdza faktycznie jest nie do zdobycia, o czym można samemu się przekonać, mozolnie wspinając się od bramy wjazdowej na dolny zamek, będący garnizonem wojskowym, przez rozległy zamek średni, aż do górnego zamku, usytuowanego na dwóch stromych wierzchołkach. Można było ją wziąć tylko głodem lub zdradą, ale mieszkańcy twierdzy z pewnością mieli zapasy jedzenia i wody wystarczające na kilkuletnie oblężenie. W dolnym zamku nadal są czynne cysterny gromadzące wodę pitną. Jeszcze w czasach Bizancjum został on otoczony murem obronnym z siedmioma wieżami, wspinającym się po zboczu w stronę szczytu, więc zarówno umocnienia, gorący klimat, jak i ukształtowanie terenu (stroma góra), nie sprzyjały oblegającym.
Średni zamek, najbardziej rozległy, posiada dobrze zachowane fragmenty jeszcze z czasów bizantyjskich, jak choćby piękną kaplicę zamkową z kamienia i cegły, która prawdopodobnie była przebudowanym budynkiem klasztornym wzniesionym na miejscu pustelni św. Hilariona. Inne budynki i pomieszczenia pochodzą już z czasów wypraw krzyżowych, jak choćby kwatera kasztelana, kuchnia, zbrojownia oraz apartamenty królewskie, zanim nie zbudowano bardziej luksusowych w zamku górnym. Na tym poziomie znajduje się kolejna wielka cysterna do gromadzenia wody z zimowych opadów.
Droga, a raczej ścieżka do górnego zamku jest stroma i kręta, wiodąc po wyślizganych kamiennych stopniach i skałach. Wchodzi się tam przez gotycki łuk w bizantyjskim murze, chronionym przez jedną z siedmiu wież. Dziedziniec zamkowy z obu stron jest strzeżony przez podwójny szczyt góry i otoczony jest resztkami budowli z czasów Lusignanów, które w XIV wieku mieściły kuchnie oraz przestronne i jasne apartamenty królewskie, z pięknymi gotyckimi oknami. Najlepiej zachowało się dwudzielne kamienne okno zwane Oknem Królowej, z pięknym widokiem na otaczające szczyty oraz nadmorską równinę u podnóża Gór Kyreńskich. Ta część zamku też oczywiście jest wyposażona w kolejną cysternę do gromadzenia wody z opadów deszczówki. Stamtąd, krętą, stromą i śliską ścieżką, można dotrzeć do odległej wieży księcia Jana, zbudowanej na wierzchołku kolejnej góry, skąd – według legendy – ów książę został zrzucony w przepaść przez swoich politycznych wrogów. Z wieży roztacza się rozległy widok na nadmorską równinę oraz Kyrenię. Dopiero stamtąd widać, jak rozległe jest to miasto i jak bardzo rozpełzło się wzdłuż wybrzeża.
Zamek św. Hilariona nie jest tak dobrze zachowany jak twierdza w Kyrenii, ale ma niezaprzeczalny atut dzięki położeniu na szczytach niedostępnych gór. To prawdziwe orle gniazdo, niemożliwe do zdobycia, wspaniale wkomponowane w górskie szczyty. Nic więc dziwnego, że Brytyjczycy mieszkający na wyspie docierają do niego trudnym szlakiem wiodącym północną stroną Gór Kyreńskich, przedzierając się przez kolczaste zarośla i słaniając się na nogach w upale cypryjskiego słońca. Pewnie chcą przekonać się na własnej skórze, jakich trudów musieli zaznać rycerze Ryszarda Lwie Serce, podbijając to miejsce. My, podchodząc od strony południowej, zaznaliśmy trochę mniej trudu, chociaż po przejściu stu metrów przestałam się dziwić, że zwiedzanie twierdzy nie jest zalecane starszym ludziom, osobom w kiepskiej kondycji, chorym na serce czy kobietom w ciąży.
Alsancak - hotel
Alsancak - hotel
Alsancak - hotel
Alsancak - hotel
Alsancak - koty (Mama z rodziną)
Alsancak - koty (Rudy)
Alsancak - koty (Mama)
Alsancak - koty (Filo i Rudy)
Alsancak - koty (Ailin)
Alsancak - koty (Mama)
Alsancak - koty (Ailin)
Alsancak - wybrzeże
Famagusta - kościół ormiański
Famagusta - kościół św. Jerzego Greckiego
Famagusta - kościół św. Jerzego Łacińskiego
Famagusta - kościół św. Marii z Góry Karmel
Famagusta - kościół św. Marii z Góry Karmel
Famagusta - kościół św. Mikołaja
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - katedra św. Mikołaja (meczet Lala Mustafa)
Famagusta - kościół św. Piotra i Pawła
Famagusta - kościół św. Piotra i Pawła
Famagusta - kościół św. Piotra i Pawła
Famagusta - kot
Famagusta - mury obronne
Famagusta - mury obronne
Famagusta - mury obronne
Famagusta - resztki weneckiego pałacu gubernatora
Famagusta - resztki weneckiego pałacu gubernatora
Famagusta - Wieża Otella
Morfou (Guzelyurt) - kościół
Morfou (Guzelyurt) - kościół św. Mamasa
Morfou (Guzelyurt) - kościół św. Mamasa
Morfou (Guzelyurt) - kościół św. Mamasa
Morfou (Guzelyurt) - kościół św. Mamasa
Morfou (Guzelyurt) - kościół św. Mamasa
Morfou (Guzelyurt) - muzeum
Morfou (Guzelyurt) - muzeum
Morfou (Guzelyurt) - muzeum
Morfou (Guzelyurt) - muzeum
Karmi (Karaman)
Karmi (Karaman)
Karmi (Karaman)
Karmi (Karaman)
Kuchnia cypryjsko-turecka
Kuchnia cypryjsko-turecka
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Kyrenia
Nikozja Południowa
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Pd - muzeum archeologiczne
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Północna
Nikozja Pn - Bedestan
Nikozja Pn - Bedestan
Nikozja Pn - Bedestan
Nikozja Pn - Bedestan
Nikozja Pn - Bedestan
Nikozja Pn - katedra Mądrości Bożej
Nikozja Pn - katedra Mądrości Bożej
Nikozja Pn - katedra Mądrości Bożej
Nikozja Pn - katedra Mądrości Bożej
Nikozja Pn - katedra Mądrości Bożej
Nikozja Pn - kosciół
Nikozja Pn - Wielki Zajazd (Buyuk Han)
Nikozja Pn - Wielki Zajazd (Buyuk Han)
Nikozja Pn - Wielki Zajazd (Buyuk Han)
Nikozja Pn - Wielki Zajazd (Buyuk Han)
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Opactwo Bellapais
Salamina - grób św. Barnaby
Salamina - grób św. Barnaby
Salamina - klasztor św. Barnaby
Salamina - klasztor św. Barnaby
Salamina - klasztor św. Barnaby
Salamina - klasztor św. Barnaby
Salamina - klasztor św. Barnaby
Salamina - wykopaliska
Salamina - wykopaliska
Salamina - wykopaliska
Salamina - wykopaliska
Salamina - wykopaliska - gekon
Salamina - wykopaliska - koty
Soli - wykopaliska
Soli - wykopaliska
Soli - wykopaliska
Soli - wykopaliska
Soli - wykopaliska - gekon
Vouni - widok na góry Troodos
Vouni - wykopaliska
Vouni - wykopaliska
Vouni - wykopaliska
Vouni - wykopaliska
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Cypr - północne wybrzeże
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona
Zamek Świętego Hilariona